poniedziałek, 10 lutego 2014

Muzyka na lodzie

    Od dawna wiadomo, że najpiękniejsze w życiu są proste przyjemności do których pozwolę sobie zaliczyć oglądanie łyżwiarstwa figurowego. Niezbyt to może oryginalne i może trochę niemodne zajęcie, ale za to osładza duszę jak szwajcarska czekolada. Łyżwy z wdziękiem ślizgają się po lodzie, pozwalajac na chwile zapomieć o tym, że za oknem takie same zjawisko coraz bardziej wyprowadza z równowagi (amerykańska zima w tym roku jest wyjątkowo śnieżna i mroźna). Tak się składa, że temat sportów zimowych jest w tej chwili jak najbardziej na czasie (Olimpiada w Soczi) i nawet jeśli stopa śniegu pokrzyżuje nam weekendowe plany, oglądanie na srebrnym ekrannie zmagań ze śniegiem i lodem w tle jest raczej niewinną hipokryzją.
    Ale wracając do łyżwiarstwa figurowego… Oglądając wczorajszą transmisję z tzw. programu krótkiego zaczęłam zastanawiać się nad rolą muzyki w tej dyscyplinie. Chyba nie ma sportu, który tak silnie powiązany byłby z muzyką, w dodatku muzyką poważną, jak właśnie łyżwiarstwo figurowe. Powiedziałabym nawet, że sport ten zależy od muzyki w tak wielkim stopniu, że bez niej stracił by zupełnie rację bytu. Fanom tej dyscypliny nie od dzisiaj też wiadomo, że wielu wybitnych łyżwiaży figurowych ma za sobą trening baletowy, który wpływa korzystnie na styl – niemal tak samo ważny jak wyczyn sportowy. Choreografia, łączenie elementów, oraz interpretacja składają sie na wartość artystyczną występu, która razem z wartością techniczną wykonanych elementów stanowi ogólną ocenę zawodników. Trudno więc w tym równaniu nie doceniać roli muzyki i jej właściwego wyboru. Potwierdza to Mark Mitchell, amerykański trener i choreograf łyżwiarstwa figurowego: “Właściwy wybór muzyki jest szalenie ważny. Ma ona za zadanie podkreślić talent zawodnika i to czym się wyróżnia”. Okazuje się, że klasyczna, elegancka muzyka najczęściej sprawdza się w przypadku łyżwiarzy o wdzięcznym, baletowym stylu, podczas gdy muzyka dramatyczna, z zacięciem, jest bardziej odpowiednia dla zawodników ze stylu atletycznym, sportowym. Co wiecej, według Mitchella muzyka spełnia jeszcze jedną, bardzo ważną rol: „musi ona motywować do rozwoju, tak by z roku na rok zawodnik był coraz lepszy. A to tylko z pozoru jest proste. Ważne jest to, aby łyżwiarz utożsamiał się z muzyką, żeby ją lubił”. Zwłaszcza, że szlifowanie tego samego kawałka dzień w dzień doprowadza do tego, że pod koniec sezonu łyżwiarze mają go powyżej uszu. Czemu zresztą trudno się dziwić.
     Sprawa komplikuje się jeszcze brdziej w przydadku par. Wybór muzyki jest tutaj często podwójnie trudny, chociażby ze względu na odmienny muzyczny gust i temperament. Tak jak w przypadku Marissy Castelli i Simona Shnapir z bostońskiego klubu, którzy aktywnie uczestniczą w wyborze repertuaru muzycznego i przyznają, że czasem jest to proces długi i uciążliwy. W tym sezonie, zgodnie z sugestią choreografa, Julie Marcotte, para wybrała kombinację „Black Magic Woman” i „Smooth” Carlosa Santany do programu krótkiego; i temat z filmu „Skyfall” to programu dowolnego. Wybór Marissa kwituje nastepująco: „Ani ja nie jestem baleriną, ani tym bardziej Simon, dlatego zamiast brykania po lesie, wybieramy się na misję z Jamesem Bondem”.
461825879
    O ile muzyka popularna może być naturalnie bliższa sercu wielu młodym łyżwiarzom (a i publiczność zdaje się reagować entuzjastycznie na bardziej „radiowy” repertuar), o tyle przy wyborze tematu muzycznego do zawodów międzynarodowych, a zwłaszcza zmagań olimpijskich, należy wziąć pod uwagę dużą, międzynarodową widownię i wielonarodowe panele sędziowskie. Czyli najlepiej się sprawdzi muzyka, z którą utożsami się zarówno sędzia amerykański, czy japoński, jak i ten w Soczi. W praktyce oznacza to, że bezpiecznym wyborem najczęściej okazuje się muzyka poważna. Według Gracie Gold amerykańskiej srebrnej medalistki na Olimpiadę powinno się wybrać „coś, co zapadnie w pamięć, coś epickiego, taki rodzaj muzyki i taki program, który latami ludzie będą oglądać na YouTube, wspominając tą szczególną, olimpijska chwilę”.