Tych, którzy znają mnie dobrze, pewnie wcale nie zdziwi fakt, że to wlaśnie Tolkien, Bilbo Baggins i Middle Earth sprowadził mnie wreszcie do mojego zaniedbanego przez karygodnie długi czas bloga. Powód ogólny – brak czasu. Przez nastepny rok postanowiłam z własnej i nieprzymuszonej woli ponownie zakopać się w paragrafach, kodeksach i fascynującym amerykańskim
common law. Niestety zabiera mi to niemal cały wolny czas, a mój wrodzony perfekcjonizm (jak to mówią niektórzy: “
it’s a blessing, and a curse”) nie pozwala mi na wrzucanie na bloga czegokolwiek; dla samego potwierdzenia, że Badyneria nadal istnieje.
W każdym razie, to właśnie nadchodząca premiera “Hobbita”, wyrwała mnie ze szponów temidy. Przynajmniej na chwilę. Zawsze twierdziłam, że skomponowana przez Howarda Shore’a muzyka do trylogii “Władcy Pierścieni” jest ważnym elementem fenomenu filmowego Środziemia. Minęło już tyle lat, a ja nadal jestem pod jej urokiem. Dlatego też wraz z oczekiwaniem na sam film, niecierpliwe czekam na ciąg dalszy muzycznej opowieści Shore’a.
“
Over the Misty Mountains cold” promuje film i wydaje się być jego wiodącym tematem muzycznym. Spiewana głębokim basem krasnoludów (obsady i Richarda Armitage), pieśń ta stylizowana jest na przekazywane śpiewem dawne legendy. Porusza tajemniczością i skutecznie przenosi nas z powrotem do świata hobbitów, elfów i krasnoludów.
A tutaj wariacja na ten temat. Pomijajac przekombinowane nieco video, wersja ta moim zdaniem na pewien urok… I to niewiarygodne C2 na zakończenie!
A na zakończnie “
Hobbit Walking Song” z niszowego i teraz juz unikatowego wydawnictwa “
The Starlit Jewel”. O ile większość muzyki śródziemia jest jedynie inspirowana twórczościa Tolkiena, “
Starlit Jewel” zawiera oryginalne teksty z “Władcy Pierścieni”.
muzyka z filmu najlepsza...
OdpowiedzUsuńMuzyka w tym filmie jest po prostu rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuń