Będąc pod urokiem książki Thada Carharta o paryskim atelier ze starymi fortepianami i jego na nowo odkrytej pasji grania, postanowiłam odszukać opisywane przez niego instrumenty na obrazach. Od klawesynu, przez klawikord, aż po pianina wesolo śpiewające w barach i fortepiany dostojnie brzmiące w eleganckich salonach – nie ulega wątpliwości, że instrumenty te pełniły kiedyś dużo bardziej znaczącą rolę w życiu człowieka. Także w tym codziennym. Były nie tylko atrakcyjnie wyglądającym meblem, ale przede wszystkim dostarczały rozrywki, przełamując ciszę, która zaczęła zanikać wraz z wynalazkami XX wieku. Trudno jednak porównać granie na instrumencie do całkowicie pasywnego oglądania telewizji. Oprócz nieporównywalnej z niczym radości, jaką daje wykonywanie muzyki, gra na instrumencie była także formą komunikacji, ważnym elementem rytuałów społecznych. Nie bez powodu większość uwiecznionych przez malarzy grających, to kobiety. Umiejętność gry na instrumencie klawiszowym dodawała pannie uroku i była swoistym dowodem na to, że jest ona odpowiednio wykształconą partią. Myślę jednak, że kryło się za tym coś więcej. Pamiętajmy, że dopiero stosunkowo niedawno kobietom dano prawo do własnych opnii, nie wspominając o głośnym ich wyrażaniu. Normalnie będąc na drugim planie, może właśnie przy fortepianie kobieta na moment odzyskiwała prawo głośnego samowyrażania. Muzyka jest bowiem zawsze tylko osobistą interpretacją, a relacja pomiędzy grającym i instrumentem bywa bardzo intymna. Nie trudno mi więc sobie wyobrazić, że właśnie gra na pianinie dawała kobiecie pewność siebie, która musiała być niesłychanie atrakcyjna dla panów.
Znalezione przeze mnie obrazy od razu, w naturalny sposób podzieliły się na trzy kategorie, ukazując tym samym bardzo interesujące aspekty muzyki, jako elementu życia codziennego. Myślę, że to co uderza najbardziej to skupienie, które widoczne jest w postawie portretowanych postaci, bez względu na to, czy grają dla innych, czy jedynie dla siebie samych. A skoro już o tym mowa, to wydaje mi się, że właśnie te obrazy, które ukazują muzyków grających w samotności, zasługują na szczególną uwagę. Carthart opisuje to trafnie w swoim pamiętniku, tłumacząc, że wykonywanie muzyki, obcowanie z nią jest momentem, którym nie zawsze należy się dzielić z innymi. Klasyczne metody nauki gry na instrumentach prawie zawsze zakładają w mniejszym lub większym stopniu występy publiczne, które dla większości początkujących muzyków są ogromnym (i niepotrzebnym) stresem. Tylko nieliczna garstka ma predyspozycje, które mogą doprowadzić do kariery muzyka koncertowego. Resztę zmusza się do rywalizacji i tym samym skutecznie zniechęca się do muzykowania. Jako, że ja sama najbardziej lubie grać w samotności, właśnie te portrety, które ukazują kawałek intymnego dialogu pomiędzy instrumentem i wykonawcą przemawiają do mnie najbardziej. Chociaż z drugiej strony ubolewam bardzo nad tym, że tradycja wspólnego muzykowania zanikła i przekształciła się w domenę muzyków zawodowych.
NAUKA MUZYKI
Johann Vermeer: “Lekcja Muzyki”
Edmund Blair: “Lekcja”
Francois Simon Pascal Gerard: “Lekcja Fortepianu”
Gustave Caillebotte: “Lekcja na Pianinie”
W TOWARZYSTWIE
Albert Edelfelt: “Przy Fortepianie”
James McNeill Whistler: “Przy Fortepianie”
Paul Cezanne: “Dziewczyna przy Fortepianie”
John Smart: “Panny Harriet i Elizabeth Binney”
Childe Hassam: “Pani Hassam i Jej Siostra”
Pierre-Auguste Renoir: “Dziewczęta przy Pianinie”
Pierre-Auguste Renoir: “Yvonne i Christine Lerolle Grające na Pianinie”
RECITAL
Willems Florent: “Musical Interlude”
Kilburne George Goodwin: “Duet”
Vittorio Reggianini: “Recital na Pianino”
INTYMNIE
Childe Hassam: “Przy Fortepianie”
Theodore Robinson: “Przy Fortepianie”
Theodore Robinson: “Dziewczyna przy Pianinie”
Childe Hassam: “Improwizacja”
“Damy przy Fortepianie” (Carl Vilhelm Holsoe, Joseph Farquharson)
Edgar Degas: “Pani Camus przy Pianinie”
Pavel Fedotov: “Pianistka”
Childe Hassam: “Sonata”
Giovanni Boldini: “Kobieta przy Pianinie”
Gustave Caillebotte: “Młody Mężczyzna przy Fortepianie”